sobota, 21 lutego 2015

Dzień 6

Wieje, wieje, wieje. Wybraliśmy się na Gubałówkę, której szczyt postanowiliśmy osiągnąć za pomocą wyciągu z Polany Szymoszkowej. Wygodnie usadowiliśmy się na sześcioosobowych kanapach i ruszyliśmy w górę. Jazda dostarczyła nam wielu emocji, bowiem nieźle nami huśtało. Gdy wysiedliśmy na szczycie, mieliśmy lekkie obawy, że wietrzysko może porwać nam Asię i Alę - nasze najmłodsze Wakacjuszki. Przespacerowaliśmy się wśród tłumu turystów, pooglądaliśmy panoramę Tatr, skosztowaliśmy pysznych węgierskich kurdeszkołaczy i ruszyliśmy w kierunku wyciągu. Niestety, wiatr był tak silny, że kolej linowa nie chodziła. Dlatego w dół musieliśmy pojechać wagonikiem kolejki szynowej. Jeszcze tylko krótki spacer przez rynek i osiągnęliśmy Krupówki, tym razem obejrzeliśmy ich dolną część - dużo ludzi, mnóstwo straganów, na których znajduję się różności przyciągające naszą uwagę. Po obiedzie oddawaliśmy się pracy twórczej oraz porządkom, wszak jutro niedziela, więc nasi opiekunowie nie mieli dla nas litości (porządki przydały się, znalazło sie wiele rzeczy, które uznaliśmy za zaginione). Wieczór to czas na pląsy i zabawy. Dzionek zakończyliśmy tradycyjnym kręgiem, na którym świeczkę zapalała Martyna Małecka, gasiła Agata Świątek, zaś iskierkę puszczała Maja Grodzka.

Wrażeniami z dzisiejszego dnia dzielą się "Śnieżne koty":

Było fajnie na wyciągu. Potem były pląsy i wszyscy się śmiali.
Alicja Kolczyńska

Było super, bo byliśmy na Gubałówce i jak jechaliśmy, to trochę się bałam, ale strach zniknął w zaroślach. Po kolacji były pląsy. Wszyscy się bardzo śmiali.
Amelia Kolczyńska

Dzisiaj poszliśmy na Gubałówkę. Wjeżdżaliśmy wyciągiem, a potem zjeżdżaliśmy dziwnym pociągiem. Bardzo mi się podobało.
Agata Papis

W tym dniu w końcu byliśmy na Gubałówce. Niestety, dziś nie jeździliśmy na nartach, ale i tak było fajnie. Mogłam pooglądać widoki, które już widziałam. Wieczorem moja koleżanka sprawdzała mój notatnik, z którego wzięłam tę kartkę.
Ada Papis

Na zajęciach plastycznych wyszywaliśmy kartki wielkanocne i ukłułam się w palec wielokrotnie. Jaś i Kuba cały czas się śmiali na pląsach i są tak do siebie podobni, że prawie każdy myli się który to który.
Hania Maksymowicz

Wiatr ucichł, więc jest nadzieja, że będziemy mogli kontynuować nasze zajęcia narciarskie. Gdyby jednak było to niemożliwe, w poniedziałek ruszamy do Krakowa. Niektóre maluchy trochę tęsknią, ale w końcu za cztery dni wracamy do domu.
Pozdrawiamy, 
Wakacjusze