środa, 18 lutego 2015

Dzień 3

Narty oswojone, nasze nogi jakoś się ich trzymają. Potrafimy już na nich stać, a nawet zjechać kilkanaście metrów. Spotkaliśmy się z naszym ulubionym instruktorem Panem Cebulą, który ucieszył się na nasz widok i z tej radości zafundował nam solidną rozgrzewkę. Weterani, czyli jeżdżący już na nartach, ruszyli na stok. Ci, którzy dopiero chcą zgłębiać tajniki białego szaleństwa (a tych w tym roku jest więcej), mozolnie trenowali hamowanie, odwracanie się na nartach i podchodzenie. Jutro ciąg dalszy narciarskich wprawek. Popołudniu oddawaliśmy się różnorakim zajęciom - produkowaliśmy wielkanocne koszyczki, graliśmy w bilard, pingponga, a byli też tacy, którzy czytali. Po kolacji ruszyliśmy do miasta, aby wziąć udział we mszy świętej. Ponieważ wróciliśmy późno, zrezygnowaliśmy dzisiaj z kręgu. 

Uwaga, uwaga! Nasze starszaki łaskawie zgodzili się napisać kilka słów, oto one:

Dwa razy przewróciłam się na stoku. To było śmieszne! Nie ma żadnych "dziwnych rozmów starszaków"!
Martyna Walenczak

Miałam focha, gdy nie mogłam jeździć na stoku z powodu za małych butów (wymiany ich na większe niżej podpisana zdecydowanie odmówiła). Mimo to, po zjedzeniu pysznych fryteczek humor mi sie poprawił. W dodatku czuję się "wspaniała", bo nauczyłam się skręcać na nartach, obserwując moje koleżanki.
Wiktoria Sawicka

Dzisiaj koleżnka Monika po raz pierwszy jechała na orczyku, zbyt szybko puściła talerz i musiałam biec na ratunek. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Byłam z siebie dumna.
Agata Psiuk

Pojechaliśmy dzisiaj na Nosal i do kościoła na Środę Popielcową. W kościele najbardziej zaciekawiło mnie połączenie witraży i pomarańczowego szkła.
Jakub Kosmenda

Dziś byliśmy pierwszy raz na stoku i razem z dziewczynami pomyśnie przeprowadziliśmy akcję ratunkową.
Jan i Jakub Gryczko

Dzisiaj byłem pierwszy dzień na nartach, było naprawdę przyjemnie i bardzo się cieszę, że byliśmy w kościele.
Jakub Gołębiowski

Tyle nasze "starszaki". A tak dzisiajeszy dzień widzi jedna z młodszych uczestniczek:

Ten dzień był prawie super. Było fajnie, bo jeździłam na nartach. Popołudniu bolał mnie brzuch i nie mogłam pójść z koleżankami do kościoła.
Amelia Kolczyńska

Jak widać różnorodność wrażeń, przeżyć jest ogromna. Może jutro uda nam się zmobilizować do napisania kilku słów tych, którzy niechętnie sięgają po pióro. 
Pozdrawiamy z zaśnieżonego Zakopanego,
Wakacjusze.